Najstarsze opactwo cysterskie w Polsce Sanktuarium bł. Wincentego Kadłubka

Kazanie inspirowane fragmentem ewangelii wg św. Marka o niewiastach idących do grobu Chrystusa, wygłosił św. Bernard do opatów, prawdopodobnie na jednej z kapituł generalnych Zakonu Cysterskiego. Jako że jego słuchaczami byli przełożeni, którzy niejednokrotnie musieli mierzyć się ze słabością, grzechem, a czasem nawet buntem i uporem swoich współbraci.

Święty Bernard skupił się nie tyle na misterium zmartwychwstania Pana Jezusa, ile na sztuce chrześcijańskiego napominania błądzących, wydobywając z lakonicznego, zdawałoby się, opisu zawartego w ewangelii cały zestaw środków przydatnych przełożonym do miłosiernego poprawiania braci. Zbędną jest chyba uwaga, że w obliczu powszechnego dziś kryzysu moralności, Bernardowa szkoła pomagania błądzącym zyskuje na aktualności, także w życiu ludzi świeckich.

Kazanie II na Wielkanoc

Do opatów

Na temat ewangelii wg św. Marka (16, 1) „Maria Magdalena, Maria, matka Jakuba, i Salome”.

Apostoł mówi: Niech Chrystus zamieszka przez wiarę w waszych sercach (Ef 3, 17), stąd nie mylimy się, jeśli wnioskujemy, że tak długo żyje w nas Chrystus, jak żyje wiara. Jeśli jednak wiara w nas umrze, również Chrystus w nas niejako umarł, życie zaś wiary poświadczają uczynki, jak jest napisane: Dzieła, które czynię, świadczą o Mnie, że Ojciec Mnie posłał (J 5, 36b). Zdanie to zdaje się nieść ten sam sens, jak słowa św. Jakuba, że wiara bez uczynków martwa jest sama w sobie (por. Jk 2, 17). Jak bowiem życie ciała orzekamy na podstawie jego ruchów, tak życie wiary – na podstawie dobrych uczynków. Tak więc, życiem ciała jest dusza, przez którą jest poruszane i dzięki której czuje, podobnie życiem wiary jest miłość, gdyż działa ona dzięki niej, jak czytamy u Apostoła: Wiara, która działa przez miłość (Ga 5, 6). Stąd, gdy stygnie miłość, umiera wiara, jak ciało, kiedy ulatuje dusza. Nie wątp więc, jeśli widzisz człowieka gorliwego w spełnianiu dobrych uczynków i pogodnego w swojej żarliwości, że mieszka w nim wiara i miej świadectwo jego życia za niewątpliwy tego dowód. Są jednak niestety tacy, którzy zacząwszy duchem, kończą ciałem (por. Ga 3, 3). Wiemy zaś, że wówczas nie przebywa już w nich duch życia, bo jest napisane: Nie może pozostawać duch mój w człowieku na zawsze, gdyż człowiek jest istotą cielesną (Rdz 6, 3). Jeśli więc nie przebywa w nich duch, nie dziwmy się, że niknie także miłość, która przecież rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany (por. Rz 5, 5).

Natomiast życie wiary, jak powiedzieliśmy, oparł o miłość, ten, który dozwolił wierze działać przez miłość. Dlatego właśnie trzeba rozumieć, że gdy zabraknie Ducha, wiara umiera, Duch bowiem daje życie (por. J 6, 63). Ponadto, jeżeli dążność ciała prowadzi do śmierci (por. Rz 8, 6), nie należy wątpić, że jak długo ci, którzy co prawda cieszą nas jako żyjący, uśmiercają ducha uczynkami ciała, powinni być opłakiwani tak jak zmarli. Dlatego czytasz u Apostoła na tym samym miejscu: Jeżeli będziecie żyli według ciała, czeka was śmierć. Jeżeli zaś przy pomocy Ducha uśmiercać będziecie popędy ciała – będziecie żyli (Rz 8, 13). Biada tobie, kimkolwiek jesteś, jeśliś psem, który powrócił do tego, co sam zwymiotował, lub świnią umytą – do kałuży błota (por. 2 P 2, 22)! Nie mówię tylko do tych, którzy ciałem, ale także sercem wracają do Egiptu, idąc za rozkoszami świata, pozbywając się przez to życia wiary, którym jest miłość. Kto bowiem miłuje świat, nie ma w nim miłości Ojca (1 J 2, 15). Któż bardziej umarły niż ten, który kryje ogień na łonie, grzech w sumieniu, a nie odczuwa go, nie lęka się, nie roztrząsa go?

Oto więc w grobie jest Chrystus, gdy wiara jest martwa w duszy. Co dla Niego uczynimy? Co uczyniły święte niewiasty, które jako jedyne pałały większym niż inni uczuciem? Nakupiły wonności, żeby pójść namaścić Jezusa (Mk 16, 1). Nie żeby wskrzesić? My, bracia, wiemy, że nie do nas należy wskrzesić Jezusa, ale namaścić. Dlaczego tak? Dlatego mianowicie, by ten, co także jest umarły nie cuchnął śmiercią, by się nie rozłożył, by się całkiem nie rozpadł. Kupują przeto swoje wonności trzy niewiasty: umysł, język, ręka. O nich to, jak sądzę, Piotr otrzymał potrójny nakaz pasienia owczarni Pańskiej (por. J 21, 17). Paś, rzekł Pan, umysłem, paś ustami, paś działaniem, paś modlitwą ducha, słowem napomnienia, dawaniem przykładu.

Niech stara się więc umysł o swoje wonności. Przede wszystkim o współczucie, dalej o gorliwość w prawości, a pomiędzy nimi niech nie pomija ducha umiarkowania. Kiedykolwiek bowiem widzisz, że brat twój grzeszy, zaraz niech przystąpi współczucie, jako najbardziej przyrodzone człowiekowi, samo się bowiem rodzi w tobie. Wy, rzecze Apostoł, którzy pozostajecie pod działaniem Ducha, w duchu łagodności sprowadźcie takiego na właściwą drogę. Bacz jednak, abyś i ty nie uległ pokusie (Ga 6, 1). Gdy Pan szedł z krzyżem i płakały nad nim nie wszystkie ludy ziemi, lecz kilka kobiet, On zwróciwszy się do nich rzekł: Córki jerozolimskie, nie płaczcie nade Mną; płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi! (Łk 23, 28). Zważ pilnie na kolejność: nad sobą – mówi najpierw, potem dopiero: nad waszymi dziećmi. Zważ na samego siebie, byś umiał współcierpieć z drugim, byś go pouczał w duchu łagodności. Badaj samego siebie, abyś i ty nie uległ pokusie. Jednak, jako że przykład skuteczniej przekonuje i głębiej wyciska się na duszy, odsyłam was do tego świętego starca, który usłyszawszy o grzechu jednego z braci, zapłakał bardzo gorzko, mówiąc: On dzisiaj, jutro ja (Z Żywotów Ojców). Czy myślisz, że ten, który tak płakał nad sobą, nie współczuł bratu? Tak oto współczucie przydaje się wielu, bo płocha dusza może się zawstydzić, że zasmuca tego, którego widzi troskającego się o nią.

Cóż jednak uczynimy, kiedy niektórzy o twardym karku i chmurnej twarzy tym bardziej nadużywają współczucia i cierpliwości, im bardziej im współczujemy? Czyż nie należałoby, tak jak współczuliśmy bratu, współczuć sprawiedliwości, skoro widzimy, że jest tak nierozsądnie odrzucana, tak nierozsądnie wystawiana na próbę? Wiem, że jeśli jest w nas miłość, nie możemy obojętnie znosić wzgardzenia Bogiem. To jest właśnie gorliwość o sprawiedliwość, która zapala nas przeciw występnym, powodowanych miłością do wzgardzonej sprawiedliwości Bożej. Przystoi jednak, by najpierw wzięło górę współczucie, w przeciwnym bowiem razie, gwałtownym powiewem zatopimy statki z Tarszisz, złamiemy trzcinę nadłamaną, zagasimy knotek o nikłym płomyku.

Ale, gdy pojawią się jednocześnie współczucie i gorliwość o sprawiedliwość, koniecznie powinno im towarzyszyć umiarkowanie, by przypadkiem, jeśli trzeba by zastosować to drugie i doszło doń pierwsze, nieumiarkowanie nie zniweczyło wszystkiego. Niech posiada więc nasz umysł i to trzecie, mianowicie ducha umiarkowania, by układając zgodnie pory i czasy, potrafiło i odpowiednio zapalić się gorliwością, i wybaczyć zło. Niech będzie ono owym Samarytaninem, który baczy i czuwa, by w dobrym momencie zastosować oliwę miłosierdzia, a w innym – wino stanowczości. Nie myślcie jednak, że sam to wymyśliłem. Posłuchajcie, co mówi prorok w psalmie, doradzając właśnie taką kolejność: Naucz mnie dobroci, karności i zrozumienia (Ps 118, 66 Wlg).

Lecz skąd je weźmiemy? Przecież ziemia serca naszego nie wydaje takich owoców, a raczej ciernie i oset. Trzeba więc je nabyć. Ale u kogo? U Tego, który mówi : Kupujcie i spożywajcie, bez pieniędzy i bez płacenia za wino i mleko! (Iz 55, 1). Nie jest wam obce, co oznacza słodycz mleka, a co cierpkość wina, cóż jednak oznacza kupić bez pieniędzy i bez płacenia? Nie tak kupuje się u miłośników obecnego świata, jednak u Stwórcy świata, nie może być inaczej niż bez pieniędzy, prorok bowiem mówił do Pana: Tyś jest Panem moim, dóbr moich nie potrzebujesz (Ps 15, 2 Wlg). Jakąż przeto zapłatę da Mu człowiek wzamian za łaskę, Jemu, który nie potrzebuje niczego, do którego wszystko należy? Łaskę daje się za darmo, nawet gdy się ją nabywa, nabywa się za darmo, bo lepiej nam zatrzymać to, co się za nią oddaje.

Tak więc, te trzy wonności umysłu należy nabyć za monetę własnej woli, lecz niczego nie tracimy, wydając ją, owszem, zarabiamy na tym niemało, zamieniając ją na lepszą, mianowicie własną na wspólną. Wspólną zaś wolą jest miłość. Kupujemy więc bez płacenia, otrzymujemy to, czego nie mieliśmy, a to co mamy, zatrzymujemy ku lepszemu. Kiedy zatem należy współczuć bratu, który przez własną wolę umie współczuć jedynie sobie? Albo kiedy, miłując siebie, będzie kochał sprawiedliwość i nienawidził nieprawości? Może wprawdzie udawać przed oczyma ludzi, może nawet zwodzić samego siebie, że mianowicie gdy kieruje nim jego własna miłość albo nienawiść, twierdzi, że to współczucie albo gorliwość o sprawiedliwość. Zaprawdę, łatwo jest poznać, jak bardzo obce sprawom miłości są sprawy własnej woli, ona bowiem w sposób wyraźny stawia siebie przeciwko miłości. Miłość bowiem jest łaskawa, nie cieszy się z niesprawiedliwości (por. 1 Kor 13, 4. 6). Już na podstawie samego ducha umiarkowania poznajemy, że nic tak go nie gasi, jak własna wola, która wywraca serce ludzkie i zamyka oczy rozumu. Należy więc, jak powiedziano, za monetę własnej woli kupić trzy wonności umysłu: współczucie, staranie o sprawiedliwość i duch umiarkowania.

Również trzy są wonności języka: powściągliwość w karceniu, obfite napominanie i skuteczne przekonywanie. Chesz mieć te wonności? Zakup ich u Pana Boga twojego. Zakup, mówię, tak jak tamte, bez płacenia, a będziesz wzbogacony, niczego nie tracąc. Zakup u Pana powściągliwe karcenie, bowiem wielkie to dobro, dane jako dar najlepszy, a posiadają go nieliczni. Języka natomiast, jak mówi św. Jakub, nikt z ludzi nie potrafi okiełznać (Jk 3, 8). Widzisz nieraz ludzi, którzy, choć mają szczerą intencję i zapaleni są duchem dobroci, niepoważnie mówią to, czego powinno słuchać się z powagą. Leci nieodwołalne słowo (Horacy, Listy I, 18) i to, co powinno leczyć, bo jest bardziej surowe, raczej drażni jedynie i rozjątrza. Jest tak, gdy do niedbałości dodaje się zuchwałość, tam też gromadzi się niecierpliwość, tak że ten, co żył w brudzie brudzi się jeszcze bardziej, kieując się ku słowom przewrotnym usprawiedliwiającym grzech, i niczym szaleniec, nie tylko nie nawraca się, ale nawet próbuje kąsać rękę lekarza. Wielu także nie zbywa na mnogości słów i przez ich brak czują się jakby mieli język przysnięty do gardła. Jednak i to zazwyczaj niemało szkodzi słuchającym. Inni z kolei mają pod ręką wielką obfitość słów, ale sami mało rozumieją to co mówią, mało uznania zyskują ich słowa, a ponieważ nie mają łaski, małą też skuteczność mają ich przemowy. Widzisz przeto, jak konieczne jest kupić u Tego, który posiada wszelkie dobro, wszelką wiedzę, powściągliwość w karceniu, obfite napominanie i skuteczne przekonywanie.

Zakup je więc ową monetą wyznania, tak byś najpierw wyznał własne grzechy, zanim przejdziesz do oczyszczania innych. Zaprawdę, budzenie dusz to wielkie i cudowne misterium, bacz zatem, byś sam nie przystępował do niego nieczysty, a jeśli nie zdołasz przystąpić niewinny, bo rzeczywiście – nie zdołasz, umyj swe ręce pomiędzy niewinnymi (por. Ps 25, 6 Wlg) zanim udasz się do grobu Pana. Wszystko bowiem zmywa się przez wyznanie win, a to obmycie będzie ci poczytane za niewinność, jeśli staniesz pospołu z niewinnymi. Do służby ołtarza nikt nie przystępuje w zwyczajnym stroju, ale ktokolwiek przystępuje, odziewa się w biel. Ty więc także, gdy spieszysz do grobu Pana, obmyj się, wybiel, przywdziej szaty chwały, by powiedziano tobie: Odziany jesteś w wyznawanie i piękno (Ps 103, 1 Wlg), gdzie bowiem wyznawanie grzechów, tam i piękno w oczach Pana. To powiedziano, aby wiedziano, że wonności języka, czyli powściągliwość w karceniu, obfite napominanie i skuteczne przekonywanie nabywa się monetą wyznawania.

Czytamy jednak [w Księdze reguły pasterskiej św. Grzegorza Wielkiego], że codzienne doświadczenie uczy nas, iż gardzi się przepowiadaniem tego, którego życie jest niegodne. Niech więc przygotują sobie także ręce swoje wonności, aby nie wyśmiał nas Mędrzec, jak owego leniwca, dla którego wysiłkiem było doprowadzić rękę do ust (por. Prz 19, 24) i aby ten, którego karcisz nie mógł powiedzieć: Ty, który uczysz drugich, sam siebie nie uczysz (Rz 2, 21). Wiążesz bowiem ciężary wielkie i nie do uniesienia, i kładziesz je ludziom na ramiona, a sam palcem ruszyć ich nie chcesz (por. Mt 23, 4). Mówię wam: Słowem żywym i skutecznym (por. Hbr 4, 12) jest przykład postępowania, przekonywujący łatwo do tego, do czego zachęcamy, gdyż dowodzi iż jest to wykonalne. Dla osiągnięcia tej cnoty są konieczne wonności do namaszczenia także rąk, a mianowicie wstrzemięźliwość ciała, miłosierdzie względem braci i cierpliwość w pobożności, dlatego Apostoł mówi byśmy rozumnie i sprawiedliwie, i pobożnie żyli (Tt 2, 12). Te trzy są wielce niezbędne dla naszego życia, pierwszą bowiem winniśmy sami sobie, drugą – bliźniemu, trzecią zaś – Bogu. Kto bowiem cudzołoży, grzeszy przeciwko swemu ciału, pozbawiając je wielkiej czci i wydając je na strach i hańbę szpetoty, odbiera mu godność członka Chrystusa, a czyni zeń członka nierządnicy. Ja zaś mam na myśli nie tylko cudzołóstwo, które jest tak obrzydliwe, ale w ogóle wstrzemięźliwość od wszelkiej pożądliwości ciała. Szukaj więc tej doskonałej wstrzemięźliwości, którą dasz samemu sobie – nie ma bowiem nikogo bliższego tobie, następnie miłosierdzia, którą jesteś winien bliźniemu, bo z nim razem masz być zbawiony. Wszystkich, którzy chcą żyć zbożnie w Chrystusie Jezusie spotykają prześladowania (2 Tm 3, 2) i przez wiele ucisków trzeba nam wejść do królestwa Bożego (Dz 14, 22). Bacz więc, byś nie zginął przez niecierpliwość, ale cierp wszystko dla Tego, który pierwszy większe cierpienia zniósł dla ciebie i u którego nie będzie bezowocna cierpliwość, jak to powiedział prorok: ubogi nie pójdzie w zapomenie (Ps 9, 19).

Te zaś wonności kupuje się za monetę poddania. Ono właśnie kieruje naszymi krokami i zapewnia łaskę świętego życia. Jeśli bowiem przez nieposłuszeństwo znalazło się w naszych członkach odwrotne prawo, to przez posłuszeństwo jesteśmy obdarzani wstrzemięźliwością. Posłuszeństwo ponadto potrafi pokierować miłosierdziem, ono też uczy cierpliwości i jej udziela. Z tymi więc wonnościami idź do tego, u którego umarła wiara. Zaprawdę, jeśli rozważymy, jak wielka to sprawa wskrzeszać takiego człowieka, jak trudno jest dojść do jego serca przywalonego kamieniem uporu i zuchwałości, myślę, że i my możemy zapytać: Kto nam odsunie kamień od wejścia do grobu? (Mk 16, 3) Jednakże, gdy z takim drżeniem boimy się podejść, wahając się w obliczu tak wzniosłego cudu, niech Boskie ucho wysłucha czasem naszej pobożności, z jaką gotujemy nasze serca i niech na głos Jego mocy powstanie ten, który umarł. I niech oto ukaże się nam anioł Pański, czyli pogodne oblicze niczym przy wejściu do grobu, a także błyskawica – oznaka zmartwychwstania, by można było jasno widzieć twarz jego niezmienioną, dającą przystęp do jego serca, a nawet nawołującą, odsuwającą kamień swego uporu i siadającą na nim, tak by po wskrzeszniu wiary, brat ów sam pokazał nam płótna, którymi była obwiązana. Gdy na koniec otwiera on wszystko, co działo się wcześniej w jego sercu i wyzna, jak sam siebie pogrzebał wewnątrz, wyjawiając swą letniość i niedbałość, zdaje się mówić: Chodźcie, zobaczcie miejsce, gdzie leżał Pan. (Mt 28, 6)

tłum. br. G. OCist

               

Adres korespondencyjny:

Archiopactwo Ojców Cystersów ul. Klasztorna 20
28-300 Jędrzejów
woj. świętokrzyskie

Zobacz nas na mapie